Ryuuzetsu | Biały lew | 4 lata | Tropiciel
Na imię jej Ryuuzetsu. Jest młodą lwicą, która doświadczyła już wszelkie uroki świata. Liczy sobie już 4 wiosny. Białe umaszczenie przesądziło o całym jej dalszym życiu.
Na imię jej Ryuuzetsu. Jest młodą lwicą, która doświadczyła już wszelkie uroki świata. Liczy sobie już 4 wiosny. Białe umaszczenie przesądziło o całym jej dalszym życiu.
Cechy charakterystyczne: Ryuuzetsu ma bardzo wyczulony zmysł węchu, powiedzieć można nawet, że bardziej niż reszta jej pobratymców. To samo jest w przypadku słuchu. W zasadzie może polegać tylko na nich. Słabym punktem jej zmiany genetycznej jest fatalny wzrok. By dostrzec członka stada, ofiarę, bądź kogokolwiek/cokolwiek innego, musi podejść doń bardzo blisko. Czasem nawet wtedy nie widzi wszystkich szczegółów, czy detali.
Historia: Niegdyś posiadała kochającą ją rodzinę oraz wiernych i oddanych przyjaciół. Jej życie od początku było posłane różami. Miała wszystko, czego tylko pragnęła- a tak na prawdę do szczęścia nie potrzebowała dużo. Ojca niestety nie pamiętała. Gdy była jeszcze małym kotkiem został przepędzony przez silniejszego samca. Wychowywała ją matka. Pozbawiona również rodzeństwa (była jedynaczką), uczyć się poprzez zabawę musiała z innymi młodymi lwami. Niestety- jako jedyna miała ten dziwny kolor sierści. Czasem była dumna, gdyż mogła się wyróżniać. Innym razem całkowicie tego żałowała, w duchu przeklinała matkę naturę, przez której kaprys doświadczała tylu przykrości.
Stado, którym już od jakiegoś czasu rządził potężny lew, Tyran, wciąż zmieniało miejsce pobytu. Wprawdzie samiec miał zupełnie inne imię, jednak żadna z lwic nie miała najmniejszego zamiaru nazywać Go inaczej. W pełni zasługiwał na swoją przybraną nazwę. Kierował ich wszystkich ku zgubie. Niejednokrotnie wyprowadzał watahę na pustkowie pozbawione wody i jedzenia. Zdarzało mu się też wkraczać wraz z samicami i młodymi na teren innych stad, przez co odnosili wiele strat.
Gdy młoda Ryu nie była już taka młoda, przyszedł czas by wykonała zadanie, jakie każda samica ma przed sobą. Miała wydać na świat potomstwo. Miała.. Nie chciała, był to jednak jej psi obowiązek. A kto miał zostać ojcem jej pociech? Oczywiście Tyran! Nim doszło do całego zamieszania, Biała postanowiła opuścić stado, chciała uciec jak najszybciej i jak najdalej mogła. Jej plany jednak pokrzyżował ów jegomość. Nie chciał dopuścić do jej ucieczki, w końcu była jedyną tak wyjątkową przedstawicielką płci pięknej. Nie chciał zdobyć innej, chciał Ryuuzetsu, tu i teraz. Samica opierała się mu ile tylko mogła, jednak samiec nie wytrzymał..
Historia skończyła się tak, że Ryuu zdołała mu uciec, jednak nie wyszła z całej tej sytuacji bez szwanku. Została poważnie ranna w tylną nogę. Wlokła się tak przez suchą równinę, aż dotarła tutaj, do swojej nowej rodziny. A pomyśleć, że znalazła się tutaj głównie przez głód, a została na dłużej, gdyż burza ją przygwoździła..
Stado, którym już od jakiegoś czasu rządził potężny lew, Tyran, wciąż zmieniało miejsce pobytu. Wprawdzie samiec miał zupełnie inne imię, jednak żadna z lwic nie miała najmniejszego zamiaru nazywać Go inaczej. W pełni zasługiwał na swoją przybraną nazwę. Kierował ich wszystkich ku zgubie. Niejednokrotnie wyprowadzał watahę na pustkowie pozbawione wody i jedzenia. Zdarzało mu się też wkraczać wraz z samicami i młodymi na teren innych stad, przez co odnosili wiele strat.
Gdy młoda Ryu nie była już taka młoda, przyszedł czas by wykonała zadanie, jakie każda samica ma przed sobą. Miała wydać na świat potomstwo. Miała.. Nie chciała, był to jednak jej psi obowiązek. A kto miał zostać ojcem jej pociech? Oczywiście Tyran! Nim doszło do całego zamieszania, Biała postanowiła opuścić stado, chciała uciec jak najszybciej i jak najdalej mogła. Jej plany jednak pokrzyżował ów jegomość. Nie chciał dopuścić do jej ucieczki, w końcu była jedyną tak wyjątkową przedstawicielką płci pięknej. Nie chciał zdobyć innej, chciał Ryuuzetsu, tu i teraz. Samica opierała się mu ile tylko mogła, jednak samiec nie wytrzymał..
Historia skończyła się tak, że Ryuu zdołała mu uciec, jednak nie wyszła z całej tej sytuacji bez szwanku. Została poważnie ranna w tylną nogę. Wlokła się tak przez suchą równinę, aż dotarła tutaj, do swojej nowej rodziny. A pomyśleć, że znalazła się tutaj głównie przez głód, a została na dłużej, gdyż burza ją przygwoździła..
Charakter: Jak to mówią- Kobieta zmienną jest. To przysłowie doskonale pasuje do Białej lwicy. Ryuuzetsu posiada dwa oblicza, tak samo jak medal ma swoje dwie strony, a kij dwa, w tym przypadku różne, końce. Porównać można ją do światła. Uprzejma, towarzyska, a nawet opiekuńcza. Potrafiła siedzieć cicho i słuchać rozmówców, by później móc im jakoś pomóc, doradzić. Jest wtedy potulna jak baranek- pełno w niej radości, zaufania, życia.. W ogóle wszystkiego w Niej dużo. Z drugiej strony zaś, zyskała tytuł, przydomek, Białej Śmierci. Nie bez ppowodu została tak nazywana. W tej odsłonie ma straszną chęć do zabijania, bawienia się ofiarą. Stawała się szczera do bólu -choć we wcześniejszej wersji również taka była- i arogancka. Czasem nawet zdawała się być zbyt pewna siebie. Jest wtedy nie do zniesienia.
Szczęście mają jednak Ci, do których zapała sympatią. A szczerze mówiąc trudno jest zdobyć jej zaufanie. Wszystko jednak zależy od podejścia obu stron.
Raczej typ samotniczki.
KP będzie ulegać zmianom..
- Witaj Ryuuzetsu. - Mruknął z uśmiechem, zbliżając się do lwicy nieco sztywnym, nonszalanckim krokiem. - Jestem Veron. - Powiedział cicho, jednak niezwykle wyraźnie, jakby cedząc każdą literę.
OdpowiedzUsuńZatrzymał się przed nią i zmierzył ją spojrzeniem czekoladowych ślepi. - Co słychać?
Veron
- Raczej bez większych zmian. - Wyznał nadal szczerząc kły w szerokim uśmiechu. Spojrzał w jej szarawe ślepia, tak różne od ślepi innych lwic. No i ta jasna sierść. Młodzieniec nigdy nie spotkał się z taką odmianą i szczerze intrygowała go coraz bardziej.
OdpowiedzUsuńVeron
Dostrzegając zbliżającą się białą lwicę, którą udało się jej już poznać nieco wcześniej, z uśmiechem powitała ją przeciągłym pomrukiem, na chwilę dźwigając rozleniwiony łeb grzejący się na twardej, nasłonecznionej skale. - Ryuuzetsu, miło znów Cię widzieć. - zmrużyła sympatycznie swoje jasnopomarańczowe ślepia, oblizując koniuszkiem szorstkiego języka swój nos. - Czy ładna? Chciałoby się wręcz powiedzieć, że idealna na leniuchowanie z pełnym żołądkiem. - zaśmiała się drobno, obserwując przyjaźnie towarzyszkę. - Co Cię do mnie sprowadza?
OdpowiedzUsuń- Tak? - Spytał unosząc brwi, przez co jego pysk przybrał zabawnie zdziwiony wyraz. - Może i masz racje. - Dodał po chwili namysłu, rozglądając się po pobliskich kępach wysokich traw oraz samotnie rosnących drzew. - Jednak ja mam zawsze wrażenie jakbym był w tym samym miejscu. Takim.. hmm. - Namyślił się przez moment. - No bo tu niemal każde drzewo wygląda tak samo. - Mruknął.
OdpowiedzUsuńVeron
Aż tak specyficznie pachnę? - uniosła nieco bardziej powieki swoich oczu, by z rozbawionym zdziwieniem mocno zapatrzyć się w swoją towarzyszkę leżącą tuż obok. Po niedługiej chwili jednak parsknęła subtelnie i wyciągając mocno szyję w stronę "białej" otarła się sowicie czubkiem własnego łba o jej blady bok. - Teraz będę pachnieć Tobą i stanę się niewykrywalna jak.. jak kameleon. - zaburczała wprost w jej brzuch prawie dusząc się ze śmiechu, zapewne w tym odruchu łaskocząc ją gdzieniegdzie własnymi wąsiskami.
OdpowiedzUsuńNo pięknie, pachnę tortem! - parsknęła z udawanym wyrzutem, cofając na raz mocno łeb, by zerknąć prosto w oczy leżącej na przeciwko Ryu. - W sumie nie jesteś lepsza. - zamruczała nagle z błyskiem rozbawienia na dnie czarnej źrenicy, machinalnie rozwierając czujne nozdrza, które pociągnęły zaraz ostrego "macha" powietrza. - Coś jakbyyy...rzeka? Glina? Muł? - zmarszczyła czoło w zamyśleniu, przymykając przy tym jedno jasnopomarańczowe ślepię. - Kąpałaś się? - zaśmiała się nagle, kiedy dotarło wreszcie do niej, że biała faktycznie pachnie wodą.
OdpowiedzUsuńO, po udanym obiedzie to nawet ja wyglądam, jak seryjny "morderca-psychopata". - zaśmiała się znów tak miękko i przejrzyście, że wprost nie sposób było nie uśmiechnąć się przy tym chociażby. Pomimo wszystko zlustrowała jeszcze dokładnie jasne ciało rozmówczyni, zdając sobie sprawę z tego, że faktycznie musiała z tą swoją sierścią wyglądać jeszcze gorzej niż przeciętny lew. Jak zakrwawiony duch, albo jakieś mózgożerne zombie. - Co natomiast do "smrodku"... - tu obniżyła mały łeb, by dalszą część podobnie jak towarzyszka, wyszeptać niegłośno* ...Chyba stanowczo lepiej jest pachnieć suchą trawą.
OdpowiedzUsuńZaskoczę Cię, ale kiedy raz trafiłam łapą w "niespodziankę" po hienie, też nie pachniało to jak kwiatki. - parsknęła wesołym śmiechem, mrużąc lekko powieki i spinając mięśnie, by przestać się tak trząść. Gdy bowiem lwicę pochłonęły żarty, bezpowrotne telepała się jak w zaawansowanej febrze. - Przypuszczam zatem, że wszystkie tego rodzaju "przyjemności" nie należą do najbardziej aromatycznych bez względu na to czy zostawiła je antylopa, czy szakal. - zamrugała zaraz i wpakowała pysk między przednie łapy, by nie wybuchnąć panicznym rozbawieniem. - Bogowie, o czym my u diabła w ogóle rozmawiamy?!
OdpowiedzUsuńZabawne widziec Gazele, ktora nie ma Stada, nieprawdaz? Co by spojrzec, to przeciez zwierzeta stadne, ktore potrzebuja siebie wzajemnie do przeczycia, aczkolwiek inne zdanie miala Iteza, tytulowa Thomsonka.
OdpowiedzUsuńKroczyla przed siebie wolnym, spokojnym krokiem, przygladajac sie innym Roslinozerca, aby w razie czego moc ich ostrzec przed nadchodzacym Zagrozeniem ze strony Miesazercow. W koncu ktos musial pelnic funkcje patrolu, nieprawdaz?
W sumie, Gazela roznila sie od swych Rowiesnikow nie tylko zachowaniem, ale i wygladem; stracila niedawno jeden rog, przez co pozostal Jej ostatni, to naprawde wygladalo komicznie. Jednakze, czy Ona sie tym przejmowala? Nie.
I tak, zamyslona, nie zauwazyla nawet kiedy pod Jej kopytka podwinela sie galaz, ktora to natychmiast pod Jej ciezarem sie zlamala. Stanela jak wryta, i zaczela sie rozgladac na boki. Czula czyjas obecnosc, chociaz, moze tylko sie Jej zdawalo? / Iteza.
Co Ty nie powiesz? - popatrzyła na nią tak, jakby biała urwała się właśnie z choinki, marszcząc mimowolnie swój wąski nos. - W życiu nie zażyłabym takiej smrodliwej kąpieli, choćby i miało mi wyrosnąć futro długie i gęste jak grzywy samców! - zaklęła się mocno i zaraz znów przyjęła na siebie salwę drobnego, melodyjnego śmiechu. - To już wolę pachnieć tortem.
OdpowiedzUsuńMożliwe że się nie myliła. Jej ogon do złudzenia przypominał straszliwie długiego węża, w czarne plamki, który gdzieś majaczył skryty w lsićiach baobabu, co było często dość wspaniałym kamuflażem, dla takiego maniaka obserwowania innych jak Korda. Zielone spojrzenie, wbite miała wciąż w Białą. Przerażała ją, jak i intrygowała. Była biała. Białe lwy są wspaniałe, ale i tak miała wobec nich obawy. Tak się zamyśliła, iż nie zauważyła dziwnego ptaszka, który właśnie.. dziobnął ją w łapę, jakby chciał, żeby zrobiła mu miejsce na gałęzi. Cętkowata dziwacznie syknęła, podskoczyła, ześlizgnęła się z gałęzi a później...
OdpowiedzUsuńŁUPUYT!
Wpadła swym chudym cielskiem wprost na białą.
Odskoczyła od kotowatej niczym poparzona, lądując na czterech łapach kilka metrów od Niej. Skuliła się tak mocno, iż wyglądała jak niewielka, cętkowata kulka z ługim ogonem. Łeb miała spuszczony tak,. ze prawie dotykał ziemi, uszy położone płasko po sobie, przyklejając się do czaszki, długi ogon podkulony, niczym zganiony pies. - Ja...przepraszam, nie chciałam na panią wpaść, ten ptak, on mnie..i ten... - Bełkotała niewyraźnie, spoglądając na nią przerażona.
OdpowiedzUsuń- Ale ja nie chciałam, naprawdę..- Bełkotała przerażona całą zaistniałą sytuacją. Zaraz ona ją zabije, rozszarpie, zje, upiecze, znowu zje, da resztki sępą i tyle ją będą widzieć. Wstała, jednak nadal dziwacznie podkulona, niczym hiena, odsunęła się o kilka kroków, napinając mięśnie, gotowa do ucieczki. - To..tt..był wypade...wypaadek.
OdpowiedzUsuńSłysząc jej słowa, aż cała cętkowata sierść na je skórze zjeżyła się z strachu. Stanęła dziwnie spięta i dziwacznie prosto. Wciąż mając ją na wzroku wyblakło zielonych ślepii, okrążyła białą, aby po chwili swobodnie, dość sztywno skoczyć na pień drzewa i wspiąć się na gałąź. Tam skuliła się dziwacznie, przypatrując jej się.
OdpowiedzUsuń- Możliwe. - Przyznał, a gdy ta się zbliżyła, pochylił nieco łeb i wciągając nosem suche powietrze, również zapoznał się z jej wonią. Mimo jej dziwnego wyglądu jej zapach nie różnił się wiele od zapachu innych lwów. To wprawiło go w jeszcze większe zaciekawienie.
OdpowiedzUsuńPo chwili uniósł głowę i spojrzał na nią z góry, jak zwykle, wyginając wargi w uśmiechu.
Veron