Ta wysuszona przez słonce ziemia nosi wiele lwów. Ogromne i groźne samce. Młode bezbronne szczenięta. Mądrę i czułe samice. Wśród nich można ujrzeć jeszcze jednego osobnika...
Nazywają go Veron. Imię to nie ma większego znaczenia i dla samca jest niemal bezwartosciowe. Szczerze go nie lubi, lecz mimo to przedstawia się tylko w ten sposób. Lew ten liczy sobie ponad 5 lat, a właściwie nie liczy, bo niezbyt go jego własny wiek interesuje. Przecież i tak zebra, która padnie jego ofiarą nie zapyta o to. Nie zdąży.
Jego wygląd opisać można bardzo łatwo. Młody, jednak dość potężny. Ogromne łapy, głośny ryk, ostre kły. Typowy samiec. O jego na pewno nie sędziwym wieku świadczy mało urodziwa grzywa i często głupie zachowanie. Sierść ma jasną, a kolor czarny występuje tylko na grzywie oraz końcówce ogona. Kolor jego ślepi może wydawać się zwyczajny, jednak ma coś co sprawia, że wydaja się czekoladowe lub nawet
miodowe. Od taka cecha.
Natomiast z jego charakterkiem bywa różnie. Zwykle zachowuje się niezwykle nieodpowiedzialnie. Czasem szuka zaczepki, czasem lezy w cieniu i nie chce mu się nawet uchem ruszyć. Stara się uchodzić za niezwykle silnego i mądrego co mało kiedy mu wychodzi. Próbuje zachowywać się dostojnie, co też raczej idzie mu kiepsko. W życiu brakowało mu twardej ręki ojca i kiedy odszedł od stada ledwo dał sobie rade. Pierwsze dni były naprawdę ciężkie, jednak dzięki silnej woli przetrwania dał sobie rade. Poluje nazbyt chętnie, taka jego pasja i często zabija dla przyjemności. Nigdy nie rani swoich i nienawidzi zdrady. Szybko się irytuje.
Z drugiej strony szybko się przywiązuje do innych. Uwielbia spędzać czas z rodzina. Chętny do rozmów otwarty na nieznany świat.
Biała lwica od chwili przybycia na sawannę wylegiwała się pod jednym z baobabów. Cały czas uważnie nasłuchiwała otoczenia- w końcu miała problemy ze wzrokiem i wypatrzeć ewentualnego zagrożenia nie potrafiła. Do jej uszu doszedł trzask łamanych się gałęzi. Podniosła się i skierowała w stronę, z której ów hałas dochodził. Gdy rozpoznała widzianego już wcześniej lwa. Nie była pewna, czy przedstawiała mu się już. Kiwnęła więc łbem na powitanie i rzuciła krótko.- Ryuugetsu.
OdpowiedzUsuńGdy lew podszedł nieco bliżej, zobaczyła wyraźniej Jego pysk. Zauważyła wszystkie szczegóły, jakich do tej pory nie była w stanie zobaczyć. Skrzyżowała z nim spojrzenie swoich szarych oczu.- Co słychać? -Powtórzyła pytanie, które przed chwilą samiec jej zadał. - Raczej wszystko w porządku, dziękuję. - Zastrzygła uchem. - A jak przemija Twój żywot?
OdpowiedzUsuńZaśmiała się pod nosem. Cała sytuacja trochę ją rozbawiała. Rozmawiała z samcem, który tak jak ona, dopiero co zagościł w tym miejscu. Nie znała praktycznie nikogo, ani niczego. W razie problemów nie miała nawet gdzie uciekać. Szczerze mówiąc, nie za bardzo się tym przejmowała. Uśmiechnęła się kocio do lwa. - Bardzo podoba mi się to miejsce.. -Powiedziała w końcu melodyjnym głosem. Przymrużyła szare ślepia, łeb wciąż mając skierowany w stronę rozmówcy.
OdpowiedzUsuńWielkie szczęście trzymało się drobnej lwicy, bo jej wzrok w porę zorientował się kto też wylądował tuż przed nią z takiego nienacka. W przeciwnym razie z mety zamachnęłaby się w obronie upstrzoną pazurami łapą, którą i tak już podnosiła do ciosu. - Veron! Przestraszyłeś mnie! - fuknęła oburzona, powoli opuszczając kończynę na ziemię, by zaraz po prostu zaśmiać się melodyjnie z własnej reakcji, która w oczach samca musiała wyglądać doprawdy zabawnie. - Nie rób tak więcej, bo dostanę zawału. - bąknęła nawet wesoło, w końcu krzyżując z nim swoje jasnopomarańczowe spojrzenie. - I witaj, witaj.
OdpowiedzUsuńZaśmiała się. Sama jednak nie była w stanie wypowiedzieć się na temat wyglądu sawanny. Wszakże nie widziała jej doskonale.- Dominują tutaj zapachy, których nigdzie indziej wcześniej nie wyczuwałam.. Może to właśnie jest dla mnie takie wyjątkowe. -Mruknęła coś jeszcze pod nosem. Podeszła do samca, jak to miała w zwyczaju, i powąchała Go z bliska.
OdpowiedzUsuńTeraz już jak widać nie całkiem samotne. - parsknęła wesoło w jego stronę, znacząco obmierzając wzrokiem jego ciemnopłową postać, - Oczywiście przez Ciebie. - wytknęła mu zaczepnie jednak wcale nie karcąco, mrużąc odrobinę swoje ślepia podczas okrążania jego postaci, jakby chciała ją sobie dobrze obejrzeć z każdej strony. - Na każdą biedną lwicę wypadasz tak nagle jak Filip z Konopii, czy też mam szczęście? - przekrzywiła rozczulająco niewielki pysk, strzygąc uchem.
OdpowiedzUsuńPosłała w stronę samca ciepły uśmiech. Odsunęła się kawałek i usiadła spokojnie. Zaczęła się mu przypatrywać. Zaintrygował ją sposób, w jaki lew na nią patrzył. Nie była pewna, czy boi się jej odmienności, czy wręcz przeciwnie. Poruszała lewym uchem a następnie mlasnęła. Wciąż oczywiście lustrowała Jego postać swoim szarym spojrzeniem.
OdpowiedzUsuń