Ha! To cud, że jeszcze udało mi się z archiwum gg wygrzebać hasło Shell na gmaila. Jak wróci pewnie będzie zła, nie. Chyba będzie wręcz wściekła o: Ale ja również mam prawo być zdenerwowana na nią, że zostawiła Sawanne, teraz ten blog raczej spadł na najniższy stopień schodów, które wciąż suną w dół. No, ale. Też zależy od was. Chcecie Sawanne, czy też macie zamiar pograć tu chwile, potem chwile pooffic, a na końcu milczeć w nieskończoność.
Pozdrawiam
wtorek, 13 sierpnia 2013
piątek, 9 sierpnia 2013
Ok, co dalej?
Jak widzicie, blog sie nie rusza i malo co kogo to interesuje... nie wspominajac o Alphie. Sluchajcie, nie wiem po co byla ta cala akcja z reaktywacja, jak trwala zaledwie 4-5 dni? Rozumiem, ze kazdy ma swoje obowiazki, zwlaszcza, ze sa wakacje. A teraz pozwolcie, ze Was zaskocze! Sam przebywam za granica i nie mam prawie W OGOLE dostepu do internetu, a jednak postanowilem napisac ta notke. Jesli na tym ma sie skonczyc Sawanna to ja dziekuje, tylko powiadomcie mnie o tym, ze macie to gdzies. Owszem, sam rowniez nie wchodzilem na czata, ale, ze jako bylem nowy ( bo juz minelo ok. miesiaca ) glupio bylo tj. to prowadzic? Chyba sa od tego ludzie zwani Alpha? I na poczatku podtrzymywalem to, jednak jedyna osobe jaka widzialem byl Crowley.
Tak, wiec jedynie pytanie do Was: Co dalej?
Przepraszam za brak polskich znakow, ale jak juz wspominalem wczesniej, jestem za granica.
Tak, wiec jedynie pytanie do Was: Co dalej?
Przepraszam za brak polskich znakow, ale jak juz wspominalem wczesniej, jestem za granica.
czwartek, 13 czerwca 2013
Crowley, King of Hell
Imię: Crowley
Wiek: około pięciu lat
Płeć: samiec
Crowley jest samotnikiem. Mieszka na sawannie, ale nie miesza się w sprawy pomiędzy innymi jej mieszkańcami. Nie interesuje go to w tym samym stopniu, co nie widzi siebie w roli czyjegoś pionka.
Wygląd: Crowley jest na prawdę sporym przedstawicielem swojego gatunku. Masywny kot przerasta swoich pobratymców, a wielkością często dorównuje dorosłym lwom. Jest pewny siebie, co widać w jego sposobie poruszania się: każdy krok przemyślany, zawsze na przód. Głowę nosi dumnie uniesioną, wygląda niczym Lamparci Cesarz. Wątpliwości nie znajdzie się również w jego nadzwyczajnie złotych oczyskach. Intensywnością spojrzenia Crowley potrafi onieśmielić. Czarne, dość szorstkie futro nigdy nie było przyjemne w dotyku, ale zawsze pozostawało miłe dla oka. W niektórych miejscach jego lamparcie plamy są bardziej widoczne: jest to przede wszystkim podbrzusze. Jego maść nie ułatwia mu polowania i często przeszkadza przy licznych próbach złapania czegoś w dzień. Woli polować pod osłoną nocy, co jest logiczne. W sierść pod uchem i na klatce piersiowej ma wplecionych kilka intensywnie czerwonych piór, które podkreślają kolor jego oczu jednocześnie z nim kontrastując.
Charakter: samiec nie należy do najmilszych osobników na sawannie. Nieobliczalny, wredny, wiecznie ironiczny. Potrafi zajść za skórę i raczej mało komu przypada do gustu. Uwielbia się droczyć z innymi, często prowokując do różnych rzeczy. Manipulator. Za to należy do tych osobników, który jeśli kocha, to całym sobą. Pomijając fakt, że graniczy to z cudem. Jest dość nieufny, ale zupełnie po nim tego nie widać. Rzadko kiedy ukazuje jakiekolwiek inne emocje jak złość. Jego pysk ma praktycznie non-stop neutralny wyraz, a jeśli już coś na nim gości, to triumfalny lub łobuzerski uśmiech. Trudno jest go wyprowadzić z równowagi.
środa, 12 czerwca 2013
And you let her go.
Soleil 'Iteza' | Samica | Fenek | (Prawie) 2 lata
Odmieniec | Niepoprawna optymistka
Malutka | Puszysty ogon
Przenikliwe oczy
´Ci, którzy wnoszą w życie innych ludzi promień słońca
to ludzie, którzy nie potrafią zatrzymać go tylko dla
siebie.´
.Noms.
29 sierpnia Matka nazwala Ja Soleil, glownie pürzez Jej siersc ktora juz jako szczeniak miala nieturalnie zlota, przypominajaca promienie slonca. Jej bracia woleli natomiast skracac Jej imie, szczegolnie podczas zabawy, bowiem wydawalo im sie za dlugie; Sol, Leil.
Jednakze - dlaczego teraz tak wielu zwraca sie do Niej na per Iteza? Wszystko przez zmiane otoczenia i przekrecenie Jej imienia. Zwierzeta zaczely Ja tak nazywac a ta w bardzo krotkim czasie przyzwyczaila sie do tego, nie stronila nawet grymasow.
Do tego przezwiska przyjely sie nawet skroty takie jak 'Itu' czy 'Zam'. Samica nie posiada przydomka, bowiem nie wykonala nic co mialoby temu zawdzieczac.
Co do zwracania sie do Niej - mozna i tak i tak.
.Caractere.
Do Samki przypisuje sie charakter wiecznie niepoprawnej optymistki, ktora na wszystko znajdzie jakiekolwiek wyjscie badz wytlumaczenie. Czas byl wobec Niej laskawy, totez nigdy nie zaznala czegos takiego jak bol i cierpenie, totez nie widzi powodu do smutku. Rzadko kiedy siedzi cicho, bowiem zawsze musi wtracic swoje trzy grosze, ktore czesto sa niepotrzebne. Lubi wyrazac swoje zdanie na kazdy, nawet na najbardziej blahy temat. Nie klamie, ba, nie potrafi wydusic z siebie nawet najmniejszego klamstewka. Przejmuje sie sprawami innych bardziej niz swoimi, spychajac Je zawsze na drugi tor. Stara sie pomagac jak najlepiej potrafi, zawsze z usmiechem na pyszczku. Potrafi zaciekle walczyc o swoje, jak i zawsze broni swojego zdania popierajac Je argumentami. Szybko sie przywiazuje, jak i niezbyt chetnie odchodzi od danej postaci. Pomimo wszystkiego bardzo latwo jest Ja zranic, chociaz ta stara sie po sobie tego nie pokazywac. Zazwyczaj wtedy odsuwa sie na bok i stara sie nie utrzymac z dana postacia wiecej kontaktu, bo w sumie po co? Jest rowniez niezwykle pamietliwa.
Jednakze zazwyczaj podrozuje sama, stroniac od towarzystwa swojego gatunku. Glownie przez jedna z Jej odmiennych cech; niezbyt chetnie przesypia dni. Owszem, zaszywa sie w zaciemnionych miejsach, ale bardzo chetnie obserwuje wszystko co sie dzieje, bowiem ta pora dnia wydaje Jej sie bardziej interesujaca. Nie chcac narazic na swoje hobby inne Fenki i zdradzic przy tym ich schronienia, postanowila podrozowac sama. Chyba jest opiekuncza, prawda?
.Apparition.
Fenki jak wszyscy wiedza, sa najmniejszym gatunkiem psowatych, dlatego ich duma nie jest pokazny wzrost. Do tego Soleil ledwo miesci sie w granicach - 33 centymetry dlugosci, do tego to niezwykla chudzina - 0.5 kg. Jednakze jest cos czym moze sie poszczycic z nieukrywana duma - duzymi, osiagajacymi 5 centymetrow uszami i niezwykle puchatym ogonkiem, ktorym lubi owijac sie w zimne noce.
Na smuklej kufie znajduje sie para bystrych patrzalek, czesto mylonymi ze swiecacymi koralikami. Czarny odcien, delikatnie popadajacy w jednej z odcieni brazu.
Miekka i puszysta siersc Samki w odcieniu zlotego pomaga Jej sie lepiej skryc wsrod wysokiej trawy Sawanny, gdy tylko obserwuje zycie toczace sie na tym terenie.
.Trivia.
~ Pod pewnym swiatlem, Jej oczy wydaja sie delikatnie zielone, badz brazowe, chociaz ich naturalna barwa jest czarny kolor.
~ Nie czuje strachu przed zwierzetami wiekszymi od siebie.
~ Jest dobrym obserwatorem; glownie dlatego potrafi ocenic charakter danego osobnika.
Moim celem jest spełnianie nierealnych marzeń
i snów, najwspanialszej rzeczywistości jaką możemy sobie wyobrazić.
_________
Zmiana w Karcie Postaci: z gazeli na fenka.
Oficjalne LO.
Dobra, bierzemy się w garśc. Każdego, kto się nie podpisze wywalam. Jak będzie chciał, wróci. Macie czas do 26.
Shellby
Allex
Emeral
Iteza
Konkordat
Kitai
Mawi
Nouve
Ryuuzetsu
Sasha
Severa
Veron
Zoravaar Raighne
wtorek, 26 lutego 2013
Zostawcie... Dajcie żyć.. Proszę.. cz.1
Słoneczny, upalny dzień, jak każdego dnia na sawannie. Afrykańskie ptaki śpiewały swoje melodie, nieliczne, w tym okresie, kwiaty wydzielały przepiękną woń. Wiatr delikatnie zaczepiał się o sierść spokojnych, niczego nieświadomych zwierząt, które zajmowały się od samego rana własnymi sprawami. Większość wylegiwała się w cieniu, mniejsza część na słońcu, jakby chcąc nabrać nieco innych-ciemniejszych- kolorów. Młode bawiły się w najlepsze. To w berka, to w 'chowanego', bądź po prostu szarpały się ze sobą.
* * *
Ryuuzetsu w tym czasie wylegiwała się na głazie, który wybrała sobie już jakiś czas temu na jej stałe miejsce 'spoczynku'. Ten większy kamień był do niej idealnie dopasowany. Można powiedzieć nawet, że był przeznaczony dla białej, ślepej lwicy. Taaak.. Ryuu była teraz potulna jak baranek. Oczy miała zamknięte, łapy wyłożone przed siebie a łeb ułożony na nich wygodnie. Kremowa końcówka ogona delikatnie uderzała o skałę.Nawet wiatr co jakiś czas się nim bawił. Samicy to jednak nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Było tak gorąco, że te delikatne podmuchy powietrza bardzo ją orzeźwiały. Ziewnęła przeciągle. Nie spała, chociaż mogłoby się zdawać, że zapadła w śpiączkę. Zastrzygła uchem. Do jej nozdrzy dostał się jakiś dziwny zapach. Nie wiedziała do kogo, lub do czego on należy. Uniosła łeb w górę, była ciekawa skąd ów woń dobiega. Poruszała wąsiskami.
.
-Ej, patrz tam! - Wysoki mężczyzna wskazał palcem pewne miejsce swojemu towarzyszowi, szepcząc przy tym. - Niezła sztuka.. Masz naładowany? - Przeniósł spojrzenie na spluwę kompana, w której powinien być jeszcze jeden nabój ze środkiem usypiającym.- Nie możemy jej przecież uszkodzić, na pewno będzie dużo warta!
- Ćssssszz... Jeszcze ją wystraszysz! Spokojnie, zaraz będzie nasza. - Drugi z mężczyzn, o wiele starszy i bardziej doświadczony, zaśmiał się cicho. Podniósł broń na wystarczającą wysokość, by oddać strzał perfekcyjnie, Umieścił palec wskazujący na spuście. Zawahał się jednak na chwilę tuż przed oddaniem strzału. - Nie wiem, czy dobrze robimy.. W końcu takich lwów nie spotyka się codziennie, nie? Strzelę, jednak nie zabijemy jej jeszcze. Więcej za nią wyciągniemy, kiedy będzie żywa. Pomyśl, jak ludzie zachwycają się albinosami! Będą wydawać krocie, by zobaczyć taki wybryk natury!
-Edziu, ale nie myśl sobie, że dam Ci się zrobić w konia. Dzielimy kasę na równo. - Spojrzał na niego spode łba. Pokiwał głową, po czym skierował ją w stronę zdobyczy. Nie mógł się już doczekać na złapanie jej.
Lwica zerwała się, gdy poczuła silne ukłucie w tylnej nodze. Zaryczała głośno, co na pewno dało się dosłyszeć parę kilometrów dalej. Spojrzała na strzykawkę, która utkwiła jej w udzie. Chciała ją jakoś wyciągnąć, jednak nie dała rady. Była wbita w miejsce, do którego za żadne skarby nie mogła dosięgnąć. Spanikowana pobiegła przed siebie. Gnała na oślep. Z każdym postawionym krokiem czuła jak siły z niej uchodzą. Nie miała już siły dalej biec, ale nie chciała się zatrzymywać. Była zdeterminowana. Chwiejnym krokiem parła twardo przed siebie. Potknęła się parę razy, jednak ciągle się podnosiła. Obrała sobie za cel Baobab - w końcu tam zawsze siedziało jakieś zwierzę. Musiała zbliżyć się jeszcze chociaż trochę.. Oślepła już całkowicie, jednak wiedziała, że jest bardzo blisko. Skąd? Całe szczęście jej czuły węch pomagał jej do samego końca. Wyczuła jakiegoś znajomego osobnika, zaryczała rozpaczliwie. To było ostatnim, co zrobiła. Uświadomiła sobie, że nie może narazić reszty stada, więc podda się już tutaj. Tracąc całkowicie przytomność padła na rozgrzany piach.
-Szybko, Edmundzie, zawiąż jej tą paszcze! - Nakazał młodszy mężczyzna. - Spora z niej sztuka.. Lecę po auto! -krzyknął jeszcze, po czym biegiem oddalił się od towarzysza.
-No, mała.. Widać nie miałaś dzisiaj tyle szczęścia, co my. -Zaśmiał się parszywie, przemawiając do nieprzytomnej lwicy. - A teraz bądź grzeczną dziewczynką i śpij. Dopóki nie dojedziemy do rezerwatu nie możesz się obudzić. - Podniósł dwoma palcami jej ciężki łeb, zaczął się jej dokładnie przyglądać. Lekko odchylił jedną z warg, by móc spojrzeć na kły.- Na prawdę młoda.. - szepnął. Wtem usłyszał głośny silnik zbliżającego się auta.- Ben, Ty kretynie! Zatrzymaj się.. Ech, do licha z taką robotą.. -klnął pod nosem.
-Dobra, dobra. Tylko się tak nie piekl, panie kierowniku. -zaśmiał się i zatrzymał wóz. Wysiadł, podszedł do partnera. Ujął samicę za tylną część ciała z uśmieszkiem.- No, Edwardzie.. Piękna sztuka, co? Jak myślisz, ile może ważyć? Jak na lwa to za ciężka nie jest..
Starszy z nich, Edmund, złapał ją znacznie delikatniej za podbrzusze, a głowę Białej oparł o swoje ramię. W końcu lwica jeszcze żyła i miała żyć przez następnych kilka lat. Po chwili zastanowienia odpowiedział- Nie więcej niż 130 kg. - Mężczyźni zatrzymali się przed bagażnikiem.- Dobra, tylko teraz kładź ją ostrożnie!-ostrzegł przyjaciela.
-Spokojna Twoja głowa, kolego! - Ponownie zaśmiał się, najwidoczniej ucieszony 'zdobyczą'. - Taaak... Już nie mogę doczekać się tej forsy, którą za Nią zgarniemy. -Dodał. Oboje wsiedli do auta i odjechali.
-Dobra, dobra. Tylko się tak nie piekl, panie kierowniku. -zaśmiał się i zatrzymał wóz. Wysiadł, podszedł do partnera. Ujął samicę za tylną część ciała z uśmieszkiem.- No, Edwardzie.. Piękna sztuka, co? Jak myślisz, ile może ważyć? Jak na lwa to za ciężka nie jest..
Starszy z nich, Edmund, złapał ją znacznie delikatniej za podbrzusze, a głowę Białej oparł o swoje ramię. W końcu lwica jeszcze żyła i miała żyć przez następnych kilka lat. Po chwili zastanowienia odpowiedział- Nie więcej niż 130 kg. - Mężczyźni zatrzymali się przed bagażnikiem.- Dobra, tylko teraz kładź ją ostrożnie!-ostrzegł przyjaciela.
-Spokojna Twoja głowa, kolego! - Ponownie zaśmiał się, najwidoczniej ucieszony 'zdobyczą'. - Taaak... Już nie mogę doczekać się tej forsy, którą za Nią zgarniemy. -Dodał. Oboje wsiedli do auta i odjechali.
Kto wie, gdzie tak na prawdę znajdzie się Ryuu? Co się z nią stanie? Jaki los ją czeka.. Na pewno nie chciałaby się teraz wybudzić..
(*w końcu skończyła* Napisałam pierwszą część opowiadania. Jest jednak pomysł, obgadany oczywiście razem z Shellby, by zrobić z tego opowiadanie stadne. Chciałby ktoś wkręcić się w tą przygodę i napisać jakąś część? Ogólnie wpadłam jeszcze na pomysł - jeżeli nie chce Wam się pisać notek - możemy wkręcić ten wątek na chacie. Można wtedy zrobić akcję, którą potem opiszę w dalszych opowiadaniach. Wtedy oczywiście na podstawie wersji wydarzeń, którą sami wymyślicie :) Co Wy na to? Piszcie w komentarzach co sądzicie na ten temat.)
Jot jot.
No hej. Już wróciłam, dosyć wcześnie, ale już jestem w moim pokoiku na moim łóżeczku z moim laptopem na moich kolanach :3 W końcu będę mogła wchodzić codziennie.. chyba xd No cóż, przynajmniej się postaram, by tak było.
Wszyscy więc odżywiają i chcem was widzieć na chacie! >:c
Wszyscy więc odżywiają i chcem was widzieć na chacie! >:c
Subskrybuj:
Posty (Atom)